Translate

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Szafa - na dobry początek

Szukając pomysłu na przechowywanie ubrań wierzchnich w przedpokoju niedaleko drzwi wejściowych zamarzyłam o szafie w stylu tzw. shabby chic, czyli starej, z widocznymi oznakami czasu, ale jednak szykownej.
Zamysł mój był, żeby w domu królowały beże i biele, unikałam także przedmiotów krzyczących swoim designem, że to już XXI wiek. Szafa zatem doskonale miała wpisać się w zaplanowaną stylistykę. 

Rozpoczęłam poszukiwania w sklepach internetowych i po paru minutach już wiedziałam, że będzie to wydatek rzędu 3-5 tys.  Były też droższe rzecz jasna. Przerzuciłam się zatem na olx i allegro i po kilku tygodniach poszukiwań znalazłam szafę, która wyglądała na taką, o jaką mi chodzi. A właściwie taką, która będzie dobrą bazą, gdyż wymagała, jak się później okazało, kapitalnego remontu. Szafa znajdowała się ok. 30 km od mojej miejscowości. Kosztowała 450zł. Zadzwoniłam, pojechaliśmy.
Stała w starym, od dawna niezamieszkanym domu, przeznaczonym obecnie na sprzedaż. Jak telefonicznie zapewnił właściciel, drewnojadów w szafie nie było, co uśpiło moją czujność.
Szafa była sosnowa, w nienaturalnym kolorze drewna i, jak okazało się później - zamieszkana.

Za to historię ma piękną. Wykonana w roku 1938 dla mamy pani, od której szafę kupiliśmy, jako szafa posagowa, przez brata panny młodej.



Ale wróćmy do mieszkańców szafy. Były to, jak wyczytałam w internecie, kołatki czyli szkodniki żerujące w starych drewnie drzew iglastych. O ich obecności świadczą otworki o średnicy ok. 1mm, z których wysypuje się mączka, jeśli larwy kołatka nadal tam przebywają. W mojej szafie zdecydowanie przebywały. Masowo.
Na szczęście szafę wywieźliśmy do rodziców mojego męża i postawiliśmy ją w budynku gospodarczym, nie narażając naszych ani ich parkietów na atak żarłaczy. Zakupiłam kilka rodzajów środków chemicznych i zaczęłam eliminację. Ciarki chodzą mi po plecach na samo wspomnienie.. Na pierwszy rzut poszedł środek, który wstrzykiwałam do otworków za pomocą strzykawki. Z uwagi na ilość otworów, gdy szłam do pracy, operację kontynuował teść. Ponieważ wyczytałam, że skuteczne jest zanurzenie mebla w środku na drewnojady, co w przypadku szafy nie wydaje się możliwe, miejsca szczególnie spenetrowane przez szkodniki zalałam dodatkowo kolejnym z serii zakupionych preparatów. Żeby wzmocnić ich działanie, szafę owinęłam folią stretch i zostawiłam na kilka dni. Po rozfoliowaniu śmierdzącą niemiłosiernie szafę zostawiliśmy w spokoju na jakiś miesiąc, żeby wywietrzała.
Po jako takim wywietrzeniu - bo niestety miesiąc to zbyt mało, żeby pozbyć się smrodu mikstur -  przystąpiliśmy do czyszczenia szafy, Szafa pokryta była jakąś dziwną farbą, ale w końcu za pomocą szlifierki udało nam się ją usunąć. Tutaj muszę napisać, że lwią część pracy wykonał mój teść. Poza czyszczeniem wzmocnił konstrukcję szafy demontując i montując niektóre jej elementy od nowa.

Po wyczyszczeniu szafę pomalowałam farbą akrylową - jednowarstwową, jak twierdził w sklepie pan, który mi ją polecał - ale warstw położyć musiałam dwie. Zaczęłam od malowania detali szerokim pędzelkiem z gąbki, ściętym na końcu. Świetnie sprawdził się w przypadku rowków, których w szafie nie brakuje. Płaskie powierzchnie pomalowałam wałkiem. Na koniec delikatnie przetarłam szafę na rantach, żeby dodać jej charakteru starego mebla.
W międzyczasie zakupiłam okucia w sklepie internetowym. Ponieważ nigdzie nie mogłam znaleźć czarnych, kupiłam mosiężne i pomalowałam je sprayem do metalu i tworzyw w kolorze czarny mat, kupionym za jakieś 8-10 zł. Okucia założył mój mąż. W naszym zakresie wykonana została też drewniana poprzeczka na wieszaki, której w zakupionej szafie nie było. Dorobione zostały również prowadnice do dolnej szuflady, których oryginalnie szafa nie posiadała, jednak bez nich korzystanie z tej szuflady byłoby uciążliwe, a teraz radzi sobie z nią nawet moja pięciolatka.



Ostatecznie szafa wygląda jak na zdjęciach. Stoi u nas od miesiąca i doskonale sprawdza się w swojej roli. Planuję przetarte fragmenty pociągnąć kremem w kolorze patyny, ale na ten zabieg czeka jeszcze kilka mebli. I chociaż krem został już kupiony, w natłoku różnych prac akurat na to nie starcza mi czasu.


9 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie wytłumaczone
    Zdjęcia świetne zarówno technicznie jak i wyglądem

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miły komentarz. Zapraszam do czytania kolejnych postów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też marzy mi się taka szafa. Rewelacyjna metamorfoza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Skoro marzysz o takiej to może warto spróbować odnowić jakąś starą szafę? Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jest piękna, wiem coś o szkodnikach w takich meblach, bo sama z nimi walczę :) Wspaniała robota!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Powtarzam sobie, że nigdy więcej walki z kołatkami, ale co rusz widzę kolejny piękny mebel z mieszkańcami właśnie i w końcu pewnie się złamię ;)

      Usuń
  5. Po prostu brak słów - przepiękna metamorfoza! Cudowna szafa! Pozdrawiam, Katarynka

    OdpowiedzUsuń