Translate

czwartek, 21 lipca 2016

Rabata przed domem - jak to wszystko szybko rośnie!


Jako początkująca ogrodniczka miałam jakieś tam swoje wyobrażenie o tempie rozwoju roślin posadzonych na rabacie. Jednak to wyobrażenie, jak się okazało, było dalekie od rzeczywistości.
Mianowicie nie spodziewałam się, że posadzone tej wiosny małe sadzonki  jeszcze w tym roku staną się dużymi okazami. Naprawdę nastawiałam się na kilka lat czekania (śmiejcie się, śmiejcie;). Mam tu na myśli funkie, żurawki, ale też hortensję. Zresztą, zobaczcie sami..

Wiosną pokazywałam stworzoną przeze mnie rabatę w zacienionym przez większą część dnia miejscu przed domem. Trzy miesiące temu, w połowie kwietnia wyglądała ona tak:

Po kilku miesiącach rabata się zagęściła i w połowie lipca rośliny przykryły podłoże:
Zakwitły żurawki i hosty:

Liliowiec o żółtych kwiatach przekwitł już dawno, teraz kwitnie drugi w zadziwiającym kolorze:

Praktycznie niewidoczna wiosną na rabacie hortensja jest teraz jej ozdobą:


Rozrósł się barwinek okalający rabatkę: 

Zmiana widoczna jest też na balkonie. Posadziłam tam begonie i komarzyce z białą bakopą. Nie mogąc doczekać się efektu dosadziłam surfinie. W efekcie musiałam wysadzić przytłoczone przez pozostałe rośliny begonie. Wylądowały w osobnej donicy.
Te które pozostały wyglądają obecnie tak:

Czuję, że zestawienie białej surfinii z komarzycą długo pozostanie moim ulubionym. Bakopa nie jest konieczna, bardzo łatwo przesycha w słońcu - dzień zaniedbania wystarczy by pozostały z niej uschnięte gałązki. Jednak trzeba przyznać, że jest urocza:

Czerwone pelargonie w zeszłym roku prezentowały się ładnie, jednak barwnik z opadających płatków brudził podjazd i wejście do domu. 

W przypadku białych kwiatów tego problemu nie ma.

Miejsce przekwitniętych stokrotek i bratków zajęły celozje. Nie znałam wcześniej tych kwiatów. Kupiłam je bo zachwyciły mnie kolory, poza tym były naprawdę tanie.

Wyglądają bardzo egzotycznie:

Nie mogę zapomnieć o stojącej przed domem tui. I ona szybko rośnie, musiałam przesadzić ją do większej donicy: 

Duże zmiany zaszły także za domem. Niewielkie krzewy róż są teraz bardzo okazałe, podobnie jak inne rośliny na kwiatowej rabacie. Jednak tamta część ogrodu to już temat na inny post, chyba że śledzicie profil na Instagramie to wiecie jak to teraz wygląda.

Jak widzicie, cała ta moja wiosenna niecierpliwość była zupełnie bez sensu;) 






wtorek, 12 lipca 2016

Domek ogrodnika



W moim jednoarowym ogródku za domem jest już warzywnik, sad, jest też rabata kwiatowa i kilka drzew, również owocowych.
Jest zadaszony taras do relaksu, a teraz pojawi się jeszcze domek na narzędzia. Przy takim zapale ogrodniczym, jaki mnie ogarnął stał się nieodzowny. W garażu z trudem mieści się auto, a właściwie gdy są rowery to się nie mieści więc przechowywanie tam dodatkowo kosiarki, łopat, grabi, donic i tym podobnego sprzętu na dłuższą metę nie wchodziło w grę.
A skoro już zaczęłam planować domek, to od razu taki, w którym zimą będę mogła przechowywać zmieszczą meble ogrodowe: stół, dziesięć krzeseł, leżak. Jednocześnie, z uwagi na rozmiary naszej działki, miał być możliwie filigranowy z wyglądu.

Domek wykonany został na zlecenie według mojego projektu. Zbudowany został z drewna sosnowego i pokryty gontem bitumicznym. Przywieziony został częściowo zmontowany, i postawiony na środku ogródka bym mogła swobodnie pomalować go z każdej strony:

Okucia zostały zakupione i pomalowane przez pana, który wykonywał domek sprayem do metalu. Wyszło to zdecydowanie taniej niż kupowanie gotowych czarnych - były kilkukrotnie droższe.


Malowanie drewnianej konstrukcji, jak wspomniałam, wzięłam na siebie. Zaczęłam od zabezpieczenia drewna Drewnochronem, a następnie podłogę, drzwi, ściany zewnętrzne oraz listewki w oknie pomalowałam Sadolinem w kolorze jasny dąb.

Kupiłam szybę do okna (zwykła, pojedyncza, nie szlifowana, wymiar: 50x50 cm, grubość 4mm). Kilka dni później dowiezione zostały brakujące elementy. Zostało zamontowane, domek postawiony na docelowym miejscu i mogłam skończyć malowanie z zewnątrz.

Pozostało pomalowanie domku wewnątrz - tym razem drewno zabezpieczyłam lakierem bezbarwnym, którego mam pod dostatkiem więc nie było sensu kupować drogiego Sadolinu.

Pod oknem zamontowałam półkę (ją zrobiłam już sama, a jakże;) na metalowych, pomalowanych na czarno prostych wspornikach.



Domek postawiony został na betonowych bloczkach - w nawale zajęć nie zrobiłam zdjęć, ale są dokładnie takie same jak te, z których wykonana została "podłoga" w drewutni (zapraszam TUTAJ). Zarówno wówczas, jak i teraz tę podstawę wykonał mój mąż. Dodatkowo na betonie położył matę szkółkarską (agrotkaninę) by zabezpieczyć wykonaną z drewnianych desek podłogę przed wilgocią oraz przerastaniem trawy. Aby osłonić wystające nieco ponad powierzchnię ziemi betonowe bloki, wkopał przed nimi elastyczne foliowe obrzeża trawnikowe w kolorze brązowym.
Mój mąż zrobił również instalację elektryczną (kabel podciągnięty przez niego został na tył ogrodu jeszcze w trakcie budowy domu, dzięki czemu nie musieliśmy teraz rozkopać trawnika) i domek gotowy - z zewnątrz, bo teraz czeka nas zagospodarowanie wnętrza, a mnie uszycie firanek do okna. I obsadzenie roślinami by nieco "zginął" w zieleni.

Domek częściowo zasłania pełen materiałów budowlanych plac za naszą działką. Tuje w tej roli jeszcze się nie spełniają;)