Zaczęłam od rozkręcenia stolika na części. Wyczyściłam drewno moją małą szlifierką - myszką, szpachlą do drewna uzupełniłam ubytki i w elementach dałam tacie mojego męża, żeby złożył stolik w całość. Po zakupie był niestabilny i trzeba było dopasować nogi.
Konsolę pomalowałam tą samą farbą co szafę.
Jest to farba z nazwy jednowarstwowa, ale ja malowałam w tym przypadku dwukrotnie (jedna warstwa dziennie). Faktem jest, że nie czyściłam do surowego drewna, tylko tyle, żeby zmatowić powierzchnię i wyrównać ewentualne nierówności np. w miejscu pęknięcia na blacie. Do malowania użyłam szerokiego pędzelka z gąbki, ściętego na końcu, dzięki czemu łatwo mogłam pomalować ozdobne elementy. Złotą gałkę szuflady prysnęłam sprayem do metalu w kolorze czarny mat.
Podobnie jak kilka innych mebli w mojej kolekcji, ten również czeka na przetarcie papierem ściernym na rantach i nałożenie w przetartych miejscach kremu w barwie starego złota. Chciałabym osiągnąć podobny efekt jak na zakupionym na allegro talerzaku (post wcześniej). Krem kupiłam, ale trochę się obawiam czy operacja mi wyjdzie i zamiast upiększyć mebel go nie zniszczę.
Docelowo na naszym przyściennym stoliku planuję postawić srebrny lub niklowany kandelabr. Obecnie stoją na nim figurka aniołka i paterka w kształcie liścia wykonane przez naszą starszą córkę na zajęciach z ceramiki gdy miała 7 lat. Aniołek, przy okazji jednej z przeprowadzek, stracił skrzydło, ale jest nam drogi i na razie będzie stał gdzie stoi i cieszył nasze oczy.
piękna
OdpowiedzUsuń