Translate

wtorek, 30 czerwca 2015

Maluję drewniany stół tarasowy


Szukałam, szukałam i znalazłam! Drewniany stół do ogrodu o wymiarach 120x75 cm, idealny dla naszej czwórki, sześć osób również wygodnie przy nim zasiądzie. 
Znalazłam go jak zazwyczaj na olx.pl, jakieś 90 km od naszego miejsca zamieszkania. Nie najbliżej, ale w ładnej okolicy więc korzystając z okazji zrobiliśmy sobie wycieczkę. 
Stół kosztował 100 zł. Może mógł mniej, ale że drewniany, w całkiem dobrym stanie i że szukałam długo i nic się nie trafiało, a wakacje były za pasem, potraktowałam to jako nie lada okazję i pojechaliśmy.
Kupiliśmy go w sobotę, w niedzielę zjedliśmy przy nim śniadanie i obiad po czym wylądował w garażu by w poniedziałek zostać rozkręconym i poddanym szlifowaniu, a w kolejnych dniach malowaniu.



Podobnie jak krzesła (klik) i skrzynki (klik), stół pomalowałam emalią Śnieżki w kolorze biały mat. Zaczęłam od wyczyszczenia - częściowo przy pomocy szlifierki, częściowo ręcznie papierem ściernym. Następnie dokładnie odpyliłam stół i pomalowałam go pierwszy raz. Zaczęłam od pomalowania zakamarków, większe powierzchnie zostawiłam na koniec. Po dokładnym wyschnięciu farby (minimum doba) przetarłam całość bardzo drobnym papierem ściernym, odpyliłam i powtórzyłam malowanie. Do malowania używałam niewielkiego pędzla.
Stół prezentuje się obecnie tak:


Idąc za ciosem i działając nieco pod presją gdyż moja starsza córka ma urodziny i w planach grill dla przyjaciół, kończę teraz ostatnie krzesła by wszystkie dziewięć sztuk było gotowych na jej przyjęcie i nasze wakacyjne biesiadowanie. 
A biesiadowanie będzie, mam nadzieję, nie byle jakie gdyż zaczęło się właśnie nasze pierwsze lato w nowym domu. Z betonowym jeszcze tarasem, niezagospodarowanym terenem wokół domu, ale co tam. Stół już jest :)








wtorek, 23 czerwca 2015

Terakotowa doniczka pomalowana na biało i warzywnik w rozkwicie


Kilka dni temu, przechodząc obok sklepu ogrodniczego bez zamiaru wchodzenia do środka, zerknęłam jedynie za siatkę okalającą teren wokół, żeby rzucić okiem na sadzonki. Tuż za siatką w doniczce stał słonecznik. Cóż, nie powiem, że uśmiechał się do mnie bo zabrzmi to głupio, ale uwierzcie, że ja uśmiechnęłam się na jego widok pełną gębą i po chwili wychodziłam ze sklepu ze słonecznikiem w ręku.
Ponieważ postawiony na zewnątrz już po dwóch dniach zaczął przysychać z powodu zbyt małej doniczki, kupiłam w sklepie większą terakotową. Jako że akurat malowałam na biało stół na taras, zainspirowana postem Ewy z blogu Przytulny Dom, tą samą emalią ftalową pomalowałam doniczkę. Malowałam nie pędzlem, jak w przypadku stołu, a gąbką kuchenną - jej miękką stroną. Po godzinie gdy farba przyschła nałożyłam druga warstwę, ale niedokładnie, aby nie uzyskać jednolitego białego koloru. 




Kolejnego dnia przesadziłam mój półżywy słonecznik. Mam nadzieję, że w większej doniczce odzyska wigor. Na razie prezentuje się w niej tak:


Korzystając z okazji zamieszczę kilka zdjęć mojego warzywnika w skrzynkach, o których pisałam TUTAJ.
Sałaty, których sadzonki przywiozłam w upalny dzień i były tak zwiędnięte, że obawiałam się, że nic z nich nie będzie, wyglądają wspaniale. Pomidorki na dwóch krzakach już owocują i przybywa ich coraz więcej. I jak pachną! Oregano rozrasta się i smakuje genialnie. Dotychczas stosowałam suszone, świeże to teraz u nas absolutny hit. Truskawki, odmiana zwisająca, również już owocują. Czekam teraz na papryki, mam nadzieję, że i one mnie nie zawiodą..
Doświadczone ogrodniczki pewnie śmieją się pod nosem, że roztkliwiam się nad kilkoma krzaczkami, ale to moje pierwsze doświadczenie w zakresie sadzenia warzyw, swoisty "pierwszy raz" i cieszę się jak wariatka zaglądając do moich trzech skrzynek kilka razy dziennie i widząc, że to co posadziłam ROŚNIE i OWOCUJE:) A teraz już zapraszam do oglądania:








wtorek, 16 czerwca 2015

Białe listwy przypodłogowe



Wysokie białe listwy przypodłogowe to było moje marzenie od kilkunastu lat lat czyli od czasu gdy kupiliśmy swoje pierwsze mieszkanie. Wówczas, jak również przy kolejnym mieszkaniu, nic z tego nie wyszło z uwagi na niemiłosiernie krzywe ściany. Teraz gdy w końcu ściany są proste, marzenie o listwach zrealizowałam. 
Listwy wykonane są z mdf, malowane na biało przez wykonawcę zgodnie z podanym przez nas numerem z palety RAL, takim samym jak w przypadku drzwi wewnętrznych, podstopnic schodowych oraz listew przy schodach.


Na parterze domu listwy są wyższe, ich wysokość wynosi 12 cm, na piętrze 9 cm. Różnica wysokości miała odzwierciedlenie w cenie co w jakiś sposób wpłynęło na decyzję o niższych listwach u góry. Drugim, równie ważnym powodem był fakt, że 9-centymetrowe listwy mieściły się pod kaloryferami na piętrze zamontowanymi niżej nad podłogą, listwy wyższe musielibyśmy w tych miejscach docinać, a tego chcieliśmy uniknąć. Wzór listew na obu poziomach jest taki sam i różnica w ich wysokości w żaden sposób nie rzuca się w oczy. Górne i dolne listwy jednocześnie widać jedynie wówczas, gdy stoi się w połowie schodów:


Montażem listew zajął się mój mąż ze swoim bratem. W celu ich połączenia w narożnikach pokoju docinane były pod kątem 45 st. a następnie przyklejane do ściany.
Praca była czasochłonna, ale dzięki wykonaniu jej we własnym zakresie zaoszczędziliśmy niemało pieniędzy. Niektóre prace w trakcie budowy domu i jego wykończania zlecane profesjonalnym, wydawało się, firmom niejednokrotnie wzbudzały sporo naszych zastrzeżeń. W tym przypadku, choć montaż tego typu listew wykonywany był przez chłopaków po raz pierwszy, wyszło moim zdaniem wszystko tak, jak należy.

Wybór listew był szeroki, ja zdecydowałam się na ten wzór kierując się swoimi upodobaniami oraz tym, by nie było zbyt dużo powierzchni poziomych, na których zbiera się kurz ;)
Przed zakupem listew proponuję zweryfikować grubość opaski drzwiowej, aby nie była ona mniejsza niż grubość listwy - wówczas listwa zamiast "wchodzić" w opaskę, będzie wystawać do przodu, ponad jej poziom. W naszym wypadku grubość listwy wynosi 16 mm, zatem kostka, którą zażyczyliśmy sobie w dolnej części opasek drzwiowych ma grubość 2 cm. Obawiałam się, że cała opaska o grubości 2 cm wyglądałaby mało finezyjnie, a kostka załatwia sprawę będąc przy okazji elementem ozdobnym. 

Pisałam na ten temat również przy okazji posta o drzwiach i opaskach tutaj.
Zapraszam do obejrzenia galerii.








niedziela, 7 czerwca 2015

Warzywnik w skrzynkach i łubiankach


Ogród nadal w rozsypce i czuję, że w tym roku nic z równania działki za domem z różnych względów nie będzie. Ja natomiast poczuwszy, że mam swój kawałek ziemi, od wczesnej wiosny czekam z niecierpliwością by w tej ziemi coś zasadzić, zagospodarować ją i upiększyć.
Za domem, na betonowym jeszcze tarasie, postanowiłam posadzić kwiaty w drewnianych skrzynkach po jabłkach. Trzy takie skrzynki dostałam od teścia. 
Skrzynki wyczyściłam szlifierką, bez zbytniego rozczulania się jak w przypadku mebli, gdyż uznałam że nieco chropowata miejscami powierzchnia nie odbierze im uroku, a wręcz przeciwnie, doda charakteru. 


Po dokładnym odpyleniu skrzynki pomalowałam dwukrotnie emalią ftalową Śnieżki do drewna i metalu w kolorze biały mat - tą samą, którą maluję krzesła na taras.
Kolejnym etapem było wyłożenie skrzynek folią (zwykłą bezbarwną) i przymocowanie jej zszywaczem tapicerskim. 
Na dno skrzynek wrzuciłam nieco gruzu z potłuczonej ceramiki budowlanej  - u nas jest jej jeszcze pod dostatkiem wokół domu. Pojechawszy po kwiaty zahaczyłam o targ i dojrzałam kilka stoisk z sadzonkami warzyw. Zadziałam impulsywnie i do domu zamiast z kwiatami wróciłam z sadzonkami pomidorów, papryk, sałat, szczypiorków, selerów naciowych, truskawek i poziomek, oregano i czerwonej bazylii.
Do skrzynek wsypałam zakupioną w sklepie ogrodniczym ziemię do warzyw i wsadziłam sadzonki.






Ponieważ brakło mi miejsca na poziomki, a miałam dwie łubianki po truskawkach, przemalowałam je na biało, następnego dnia wyłożyłam folią i wsadziłam do każdej po dwie sadzonki. Dwie sadzonki poziomek zostały i te wylądowały już w zwykłych doniczkach.


Ostatnim krokiem było obfite podlanie zasadzonych roślin.
Do moich sadzonek zaglądam co chwilę i liczę na to, że  przynajmniej część z nich się przyjmie. Jak będzie, nie wiem, zapewne sporo błędów popełniłam. Ale cóż, to jest mój pierwszy raz, a ten rok jest rokiem eksperymentów. Doświadczeniem z pewnością się podzielę na blogu :)